Ostatni reszty mojego życia.

Jaki był ten dzień? Powinnam zapytać, jaki nie był? Na pewno nie taki jaki planowałam od lat w głowie. Dzień ślubu zbliżał się powoli, moje podniecenie rosło. Czułam, że na zawsze odmieni się moje życie. Było tak jak czułam, choć nie w taki sposób jak bym chciała. To był majowy dzień, zawsze chciałam brać ślub w maju, bo uważam, że ten miesiąc jest magiczny. Wiał lekki ciepły wiatr, słonce stawiło się punktualnie tak je o to poprosiłam. Rodzina jak nigdy zjawiła się w komplecie. Gwar, jaki panował, zamieszanie powodowało u mnie ciarki na całym ciele. Ostatnie przygotowanie oczekiwanie na makijaż na fryzurę. Byłam tak szczęśliwa. Dzień wcześniej kończyliśmy przygotowanie sali, do późna, mimo wszystko nie czułam zmęczenia. Adrenalina buzowała w moich żyłach. Wiedziałam, że to ten jeden jedyny, z którym będę już do końca życia. Nie brałam innego scenariusza pod uwagę. Choć zdarzały nam się trudne chwile, bo nie zawsze jest kolorowo. Jeśli ktoś wam tak mówi, że ma idealny związek, to albo oszukuje sam siebie, albo nie widzi problemu. Trudne chwile są u każdego, ale razem je przetrwaliśmy. Oboje jesteśmy młodzi i wiemy, że całe życie przed nami, ale takie uczucie jest wieczne. Moje rozmyślania przerwała moja świadkowa. Fryzjer załatwiony, makijaż również czas na suknie. Piękna biała wymarzoną. Była to pierwsza, jaką przymierzyłam i żadnej innej nie chciałam. Zdobienie z piór dodawało jej lekkości czułam się w niej wyjątkowo. Pasowała na mnie bez poprawek, jest dla mnie znak, że, była mi jedną jedyną przeznaczoną. Całość włosy makijaż prezentowało się zjawiskowo. Moje odczucia były coraz silniejsze to już za chwile oddam siebie cała mężczyźnie mojego życia. A jeśli mowa o nim. W tym całym rozgardiaszu, podnieceniu nie zwróciłam uwagi, że nie wiedziałam do od rana. Pomyślałam, że nie chce mnie oglądać przed ślubem, bo to przynosi pecha. Świadkowa mnie uspokoiła. Zbliżało się nasze błogosławieństwo, a mojego wybranka nie było. Podniecenie i ekscytacja zamieniły się w nerwy. Nie wystarczało mi już tłumaczenie, że nie chce mnie oglądać przed ślubem. Poczułam coś dziwnego. A co jeśli się rozmyślił? Nie, to nie mogło być prawdą. Zaczęło się nerwowe poszukiwania mojego wybranka. Niestety bezskuteczne, telefon nie odpowiadał. Majowe zamówione słońce zaczęło zachodzić za czarne chmury. Wszystko zaczęło robić się nie takie jak sobie to wymarzyłam. Wszystkie emocje zaczęły się nawarstwiać. Poczułam silny strach, ból i kłocie w sercu. Po chwili zemdlałam. Nie wiem ile tak leżałam, ocknęłam się w ramionach mamy. Wystarczy, że spojrzałam na jej oczy i wszytko wiedziałam. Zaczął padać ulewny deszcz. I w tej właśnie chwili moje serce rozpadło się na kawałki. Mój przyszły mąż zostawił kartkę, nawet nie list, tylko kartkę i dwa wyrazy. Bez słów wyjaśnień, na jakie zasługiwałam. Dostałam środki uspokajające, spałam nie wiem dzień dwa może trzy. Nie wiem po tym wszystkim nic się nie liczyło. Straciłam chęć do życia. Jedna chwila a zmieniła mnie i moje życie na zawsze. Co dalej z moim nie wybrankiem? Nie wiem od tej ostatniej nocy podczas przygotowania sali się nie odezwał, nie dał znaku życia. Nie dał rady, tak o bez wyjaśnień.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here