Najciekawsze horrory w historii kinematografii

Horror jest współcześnie niezwykle specyficznym gatunkiem, do którego przylgnęła na wskroś fałszywa i nieszczególnie sympatyczna łatka tworu bezmyślnego, którego jedynym celem jest straszenie widza w prymitywny sposób, najczęściej poprzez wyskakujące niespodziewanie na ekran maszkary. Uczciwie należy przyznać, że reżyserzy horrorów sukcesywnie pracowali na taką reputację – myśląc o współczesnych horrorach, wielu osobom przyjdzie na myśl coś w rodzaju „Rekinada” albo „Zombie SS”, tworów skrajnie głupich i absurdalnych. Nie jest jednak tak, że to gatunek na wskroś i z natury beznadziejny – wręcz przeciwnie, sama idea mu przyświecająca mogłaby dawać pole do popisu naprawdę utalentowanym reżyserom, którzy mogliby przekazywać treści, jakich nie sposób uświadczyć w kinie akcji, komediowym lub dowolnym innym. Mogłaby – i niejednokrotnie dała. Zadajmy sobie więc proste pytanie – jakie filmy warto obejrzeć z tego gatunku?

Pierwszą pozycją powinno być z całą pewnością legendarne już poniekąd „Lśnienie” Stanley’a Kubricka. Ten kultowy reżyser miał już na swoim koncie drobne romanse z filmami niepokojącymi – chociażby „Mechaniczna pomarańcza” to produkcja skrajnie psychodeliczna – ale dopiero przy okazji mariażu z fabułą nakreśloną przez Stephena Kinga postanowił pójść na całość. Rzecz opowiada o hotelu położonym w górach, którym podczas sezonu zimowego ma się opiekować pewien pisarz – w tej roli Jack Nicholson – oraz jego rodzina. Na miejscu okazuje się, że w hotelu dzieją się rzeczy niewytłumaczalne, a główny bohater zaczyna się robić coraz bardziej i bardziej szalony. Brzmi banalnie? Być może, ale w praktyce „Lśnienie” okazało się doskonałym filmem. Fenomenalna rola Jacka Nicholsona, kultowe sceny – to po prostu trzeba zobaczyć

Dwadzieścia lat przed „Lśnieniem” powstała natomiast „Psychoza” Alfreda Hitchcocka. Jest to absolutny klasyk kinematografii i ten film po prostu trzeba zobaczyć. Powodów jest mnóstwo, ale ten główny to zdecydowanie uśmiech Anthony’ego Perkinsa, po zobaczeniu którego można zostać z traumą na całe życie. Trzy lata po tym filmie Hitchcock wyreżyserował „Ptaki”, kolejny horror, tym razem z matką naturą w roli największego przeciwnika. To również świetny film i jeśli komuś wydawałoby się, że byle wrona nie jest w stanie go przestraszyć… to źle mu się wydaje. Film i jego efekty specjalne nie zestarzały się, mimo tych tam pięćdziesięciu lat na karku.

W cieniu wielkiego arcydzieła Alfreda Hitchcocka wyszedł natomiast film pod tytułem „Podglądacz”. To bardzo specyficzny horror opowiadający o seryjnym mordercy, którego pasją jest nagrywanie swoich morderstw. Specyficzny przede wszystkim dlatego, że nie jest czarno-biały, nie stygmatyzuje postaci mordercy i zadaje pytania o to, czy to aby na pewno jego wina, że stał się osobą z wypaczonym poczuciem empatii.

Naturalnie to tylko cztery pozycje z całego zatrzęsienia. Pozycją obowiązkową są horrory George’a Romero i Johna Carpentera, pierwsza część „Piły”, „Blair Witch Project”, japońskie horrory także mają wiele do zaoferowania… Należy więc uzbroić się w nerwy ze stali i przystąpić niezwłocznie do seansu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here